piątek, 27 marca 2015

Prolog


Siadam na belce, sprawdzam zapięcie nart.
Poprawiam gogle, patrzę uważnie na trenera,
daje znak, że mogę ruszyć.
Odpycham się mocno i jadę wzdłuż rozbiegu .
Dojeżdżam do progu i się wybijam z całych sił. 
Nagle tak jakby czas się zatrzymał, moje wszystkie mięśnie napinają się boleśnie i tylko co mogę zrobić, to się ratować.
Wymachuję sprawnymi rękoma we wszystkie strony.
Nie mogę nic innego zrobić i to jest najgorsze, jestem bezsilna.
Całe moje ciało spotyka się z twardym zeskokiem, ból jest jeszcze gorszy.
A najgorszy wzdłuż całego kręgosłupa.
Nie mogę otworzyć oczu, słyszę wokół siebie krzyki, które z chwilą cichną.
Nieustępujący ból powoduje, że tracę przytomność.

~*~
Uczucie, które górowało przed salą operacyjną, to tylko i wyłącznie bezradność i strach. Strach o to, że operacja może się nie udać, że nie będzie można już nic zrobić.
Matka dziewczyny cichutko szlochała w ramię swojego męża.
Jeden z braci chodził lekko zdenerwowany tym ile to już trwa.
Drugi siedział na plastikowym krzesełku przecierając co chwilę zmęczoną już twarz,
  a obok niego siedział jej przyjaciel, jak i jego samego.
Nerwowo wyłamywał palce, a oparta głową o ramie blondyna ich przyjaciółka,
  powoli usypiała.
  Wtedy z Sali wyszedł lekarz prowadzący zabieg.
Wszyscy się ożywili i wstali na równe nogi, ojciec dziewczyny pierwszy zabrał głos.
-Co z nią? – zapytał, nie myśląc jak to może zabrzmieć, bo na tę chwilę córka była da niego najważniejsza.
-Operacja się udała, to bardzo silna dziewczyna, wszystko jak na razie jest w porządku, lecz  zostawimy ją na kilka dni w śpiączce. – powiedział zmęczony.
Wszyscy lekko odetchnęli. – zaraz pacjentka zostanie przewieziona na swoją salę, będziecie mogli państwo na chwilę do niej wejść, ale nie na długo. – poprawił swoje okulary na nosie i odszedł.

~*~

Zmartwiona matka gładziła ręką dłoń córki.
W głowie miała tylko jedną myśl „Co ona nawyprawiała’’.
 Reszta osobników wpatrywała się ze smutkiem to na twarz dziewczyny,
  to na pikające maszyny.
Na salę weszła pielęgniarka.
-Powinni państwo już wyjść. – podeszła podłączyć kroplówkę.
-Za momencik wychodzimy.- odezwał się mężczyzna. Pielęgniarka przytaknęła głową, dokończyła swoją czynność i opuściła salę.
Kobieta wstała, popatrzyła jeszcze na córkę,
  po czym ruszyła do drzwi, a za nią jej mąż i synowie.
Przyjaciółka podeszła do niej, szepnęła na ucho i jak reszta, wyszła.
 Został jeszcze blondyn. Najlepszy przyjaciel.
  Podszedł do łóżka i na czole przyjaciółki złożył krótki pocałunek.
 -Wszystko się ułoży, zobaczysz.- uśmiechnął się blado.
Przejechał dłonią po jej długich, jasnych włosach. – obiecuję – wyszeptał i skierował się do drzwi.

__________________________________________
Zapraszam na coś nowego, prolog krótki, ale rozdziały postaram się pisać dłuższe.
Proszę o szczere komentarze, bo naprawdę, to daje kopa na dalsze pisanie
Pozdrawiam ;*